niedziela, 26 stycznia 2014

Kot w dom, Bóg w dom.

   Podniecenie, radość, ekscytacja, troszkę strachu i lęku czy wszystko pójdzie dobrze...takie uczucia towarzyszą wprowadzaniu kota do nowego domu.
   Początki są różne, może być zabawa w chowanego - czyli kot wychodzi z transporterka i hyc w najbardziej tajemną otchłań domostwa. Występować może próba szantażu - dasz łakocie, a będzie dobrze, kocie pieśni smutku i żalu - tęsknię za mamą, wracajmy do domu itd...ile kotów, tyle możliwości. Zdarzyć też się może, że kot wyjdzie od razu i nie czekając na nic obejmie we władanie swoje włości. Tak było u nas - dwa miauknięcia i rozruba na chacie. Wszędzie muszę wejść, wszystko obwąchać, polizać, dotknąć, naznaczyć - wszak to moje, moje własne! Kot - książe, nic tu dodać, nic tu ująć.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz