poniedziałek, 27 stycznia 2014

Cattus informaticus.

Cattus informaticus -  według wolnego tłumaczenia, koto-spec komputerowy. 

Miejsce występowania - domy, mieszkania, apartamenty, lofty itd., wyposażone w komputery.

Symptomy - długotrwałe siedzenie na klawiaturze komputera, polowania urządzane nagminnie na kursor myszki, szukanie tyłu obrazów wyświetlanych na ekranie po drugiej stronie monitora, wciskanie najprzeróżniejszych skrótów klawiszowych, o których zwykły człowiek-sługa  nie ma pojęcia, częsta obserwacja umiejętności komputerowych człowieka, w skrajnych przypadkach gryzienie książek informatycznych.

Cel - przejęcie władzy nad światem lub...zabicie nudy (na sto kanarków! żaden nie chce puścić pary z ust, zdradzenie takiej tajemnicy byłoby prawdziwą ujmą na kocim honorze).








niedziela, 26 stycznia 2014

Kot w dom, Bóg w dom.

   Podniecenie, radość, ekscytacja, troszkę strachu i lęku czy wszystko pójdzie dobrze...takie uczucia towarzyszą wprowadzaniu kota do nowego domu.
   Początki są różne, może być zabawa w chowanego - czyli kot wychodzi z transporterka i hyc w najbardziej tajemną otchłań domostwa. Występować może próba szantażu - dasz łakocie, a będzie dobrze, kocie pieśni smutku i żalu - tęsknię za mamą, wracajmy do domu itd...ile kotów, tyle możliwości. Zdarzyć też się może, że kot wyjdzie od razu i nie czekając na nic obejmie we władanie swoje włości. Tak było u nas - dwa miauknięcia i rozruba na chacie. Wszędzie muszę wejść, wszystko obwąchać, polizać, dotknąć, naznaczyć - wszak to moje, moje własne! Kot - książe, nic tu dodać, nic tu ująć.








wtorek, 21 stycznia 2014

Pierwsze koty za płoty oraz trudy domowego kota.

Ciężkie życie domowego kota! Wstaję rano (muszę koniecznie jeszcze przed budzikami, żeby moja Pani zdążyła mnie wymiętolić i wygłaskać przed pracą...no i zanim Pan się ocknie...nie chce pokazywać swoich słabości do pieszczot - jestem prawdziwym facetem).
Poźniej lecę szybko do kuchni i zmuszają mnie do miaukolenia - wiadomo, jak najszybciej chce dostać śniadanie, a bez popędzania to czekałbym bez końca. 
Potem chwilę nadzoruję, czy dobrze się człowieki do pracy ubrały, czy niczego nie zapomniały i jak tylko wyjdą znów w kimę. Jak wrócą będzie sajgon. 
Po paru godzinach drzemki wracają i się zaczyna...przytulanki na powitanie, gotowanie, jedzenie, sprzatanie...później albo kogoś sprowadzają i muszę dotrzymywać im towarzystwa (jestem dobrze wychowanym kotem) albo oglądamy jakiś film. Wszystko na mojej głowie, wszystkiego muszę dopilnować. Na wieczór jeszcze zaplanowane zabawy z myszką, wędką, piórkami czy laserem...muszę mieć coś z życia, a nie tylko ta praca i praca, jedzenie i spanie.

                                                       Bycie kierownikiem wykańcza.