Ostatni nawał pracy zmusił mnie do zastanowienia się nad tym, co robi kot podczas naszej nieobecności. Przede wszystkim śpi, Puco zawsze wychodzi mi naprzeciw zaspany, z dopiero co otwartymi oczami. A w międzyczasie? Czym można mu wypełnić czas, kiedy nas nie ma w domu?
Dostęp do okna, przede wszystkim...kocia telewizja potrafi zająć futrzaka na długo, zabawki porozrzucane po pokoju jednak nigdy go jakoś nie interesowały. Po powrocie znajdowały się w tym samym miejscu gdzie je zostawiłam.
Wyjątkiem jest wydaje mi się nabyty dwa tygodnie temu tunel z latającą, świecącą na czerwono kulką.
Bailey szaleje za nim już od samego początku, piłeczka, której nie może wydostać absorbuje go na dobre pół godziny. Popycha ją, toczy, próbuje wyciągnąć, upolować, rozkłada się obok, gryzie, drapie. Wiele radości, które co lepsze kot może dostarczy sobie sam na sam z zabawką. Gdy wracam do domu, zabawka znajduje się zawsze w innym ułożeniu, widać, że kocisko interesowało się nią podczas mojej nieobecności. Czasami tylko żałuję, że nie mogłam tego zobaczyć...przy polowaniach Puco kręci tyłeczkiem lepiej niż niejedna modelka.
Jedyne niebezpieczeństwo toru - hałasy o 2 w nocy.
Żadne zabawki, nawet najlepsze nie mają oczywiście szans w porównaniu z towarzystwem człowieka. Więc po pracy do roboty i latamy z piórkami za naszym kotem.